Idę i widzę 50 zł.
Rozglądam się i zastanawiam czy to nie żart.
Podnoszę, chwila wahania, wchodzę do jednego z pokoi, wcale nie tego przy drzwiach którego leżały pieniądze. Pytam.
Jeden z panów podrywa się i wyciąga zawartość kieszeni. Papierki, luzem wrzucone pieniądze. Wyciągałem coś na korytarzu – tłumaczy – jeśli nie ma tu pięćdziesiątki to pewnie moja.
Nie ma. Oddaję mu znalezisko. Należy się dobra kawa – mówi rozpromieniony szczęściarz.
Naiwniara – myślę oklapując na fotel przy swoim biurku. Dorzuciłabym do butów – cmokam kiwając głową. Odruch, którego żałuję. Nie zastanowiłam się.
Czemu od razu trafiłam na właściciela albo cwaniaczka? Gdyby w tym pokoju nikt nie przyznał się do zguby, zabrałabym te pieniądze. Taka jest prawda.
Ewa
i dobrze zrobilas ze zapytals ..milabyś poznej wyrzuty sumienia…
jesteś chyba za uczciwa
banalna – jake k…. wyrzuty ? powinna brać !!!
ja bym se do fiskusa dołozył 🙁
calusy
bejbe, jak my nie oddałyśmy 500 zetów ZNALEZIONYCH, to ty się 50 przejmujesz? No… mogłaś nie oddawać. „Kijem tego, co nie pilnuje swego”.
Z drugiej strony może facet miał na kaszkę dla małego dziecka przeznaczyć, albo na szczepionki dla chorej żony, na schronisko oddać, nowy paltocik sobie kupić, bo w starym za chłodno, może 100 potrzebniejszych spraw, niż Twoje buty.
Znaleźć kasę to taka moralnie wątpliwa sytuacja.
Chociaż ja tam pieprzę wszystko z góry i jak leży to moje :)P
znalezione – nie kradzione i tyle !
Ewa, niewiele osób by chciało odnaleźć właściciela tych pieniędzy…
Bardzo ładnie postąpiłaś… .
Pozostaje mieć nadzieję, że to rzeczywisty właściciel… .
zazdroszczę wiary w ludzi… bo nie wierzę że jestes naiwana ;o)))
hmm sam nie wiem. mała kwota – szukać właściciela, średnia – nie szukać, duża – szukać? odwrotnie? czy jakiś inny mechanizm?
dobrze zrobilas… moze naprawde to byly jego? po co miec wyrzuty sumienia:)