Tyle dylematów, lęku (patrz notka niżej), a tu wzywa mnie rano Dyrektor.
– Mam dla pani propozycję – mówi z tajemniczym uśmiechem – w drugiej połowie września, wyjazd na Maltę, na dwa tygodnie, na naukę języka angielskiego.
Zamurowało mnie.
– O rany – jęknęłam dodając zaraz – wspaniale.
– No chyba, że Pani nie chce?
– Ależ chcę.
Pewnie, że chcę, ale najprawdopodobniej zrezygnuję. Porozmawiam jeszcze z lekarzem.
Ironia losu. Tak liczyłam na ten wyjazd 2 lata temu. Zostałam pominięta.
Czemu teraz? W zasadzie już zdecydowałam chociaż biję się z myślami. Będę musiała podać powód rezygnacji Dyrektorowi, a chciałam z tą nowiną jeszcze poczekać.
Śmieszne jest to życie.
Ewa
🙂
Śmieszne i pełne miłych niespodzianek 🙂
Jeżeli co 2 lata u Ciebie w pracy organizuje się takie wyjazdy, to myślę, że co się odwlecze to nie uciecze 🙂 Nie tym razem, to następnym.
Wysłałam króciutkiego e-maila na adewma@blog.pl
Nie wiem czy tam zaglądasz więc dziękuję tutaj za lipcową kartkę 🙂 Dopiero dzisiaj przeczytałam… .
a może jednak pojedziesz ?? a może jednak nie
hmm ciężkie to życie
Dyrektor bedzie tak miły ,ze wyśle Cie w tedy jak Ty bedziesz mogła jechac:)
hmm a czy argument „przeciw” jest rzeczywiście tak zdecydowanie „przeciw”? Nie można?..
tak … przekorne …
taki wyjazd to chyba nie jest specjalnie wyczerpujący… jasne, że wypowiedzieć musi sie lekarz, ale nie sądzę, żeby pobyt tam męczył Cie bardziej niż chodzenie do pracy i codzienne obowiązki; tylko ubezpieczenie koniecznie! I uszy do góry!!!
Może znajdzie sie jakiś kompromis?! To tylko kurs językowy. A rozmowa z Dyrekcją może nie być interesująca. Powodzenia w podejmowaniu decyzji
życie jest nieprzewidywalne…