mogła – uciekłabym. Od piasku w przedpokoju, od przydeptanych kapci, marudzącego syna i przynudzającego męża, od śladów moczu na sedesie, od brudnej ściany i zakurzonych okien, od obiadu, zakupów i brudnej wanny, od plam na płytkach i obrzydliwych, starych foteli, od mówienia, od reagowania, od wyłupanej ściany przy drzwiach, od telewizora, od kurzu…I od myślenia o tym wszystkim.
Chociaż na jedną dobę. Najlepiej nad morze. Sama.
Ewa
Mysle, ze kazdy powinien co pewien czas nabrac dystansu do powtarzajacych sie czynnosci, do codziennosci, do tego co denerwuje. Chociaz przez jeden dzien zyc po swojemu, robic, co sie podoba, nie robic, czego sie nie chce,nie spieszyc sie, we wlasnym rytmie – po to, aby zatesknic i pospiesznie wrocic do tego, co moje i oswojone.
Wyjedz!
Zanim ci przejdzie.
Wrocisz jak nowa.
Tez tak mam.:)
o jak fajnie popatrzeć w lustro,ale przecież nie zostawię Rafała samego na pastwe terrorystów no i jeszcze terrorystka teraz…
czekam sobie spokojnie az podrosną,wyślę ich wszystkich w jasną….na kolonie jakieś znaczy,albo do dziadków,niech cierpią znaczy niech się nacieszą wnuczkami.i wtedy sobie odpocznę,najlepiej nad możem z dużą butlą kremu do opalania i całym mnóstwem książek:)
ojj morze
tęsknie za nim
Marzy mi się czasami spacer nad morzem. Choć wiem, że strasznie bym żałowała, że to co wokół piękne oglądam sama.
mmmmmmmmmorze….. eh:)
Oj widze ,że dołująco dzisiaj…A morze to dobre lekarstwo na wszystko!!
Ja w takich momentach zagrzebuję się pod kołdrę i wystawiam mózg na parapet.
A Ty jedź oddychać jodem i solą, czy czym tam się oddycha nad morzem. Jedź nie żałuj sobie. Może stare fotele za Tobą nie pobiegną.
Czytam, że babcia-malgosia. Hmm, babcia Małgosia to dość znany mi wyraz, tylko skąd ja go znam – myślę sobie. Ah tak, przecież ja mam babcię Małgosię. Ajaj, chyba za wcześnie na myślenie jak dla mnie :/
Czasami potrzebujemy takich dni, nie jesteś w tym pragnieniu osamotniona…Spróbuj zorganizować sobie taki wyjazd, zrób wreszcie coś dla Siebie.
Pozdrawiam.
spełniajmy swoje w miare mozliwe i uzdrawiające naszego ducha zachcianki … drzemie w nas tak naprawde duza siła…
trzeba ją tylko wyciagnąc na zewnątrz..i przykryć szarą codzienność…
nie pamietam czy wole to morze porankiem czy wieczorem, ale uwielbiam chodzic tym kawalkiem plazy, gdzie jest jeszcze mokry piasek
Ciesz się, że masz właśnie taką codzienność. Od roku czytam Twojego bloga. Masz super życie.
to takie normalne
taaa, najlepiej jak byś uciekła do jakiegoś labolatorium groźnych wirusów.
Tam jest STERYLNIE – nie ma kurzu i obszczanego sedesu 😉
A ja ucieklabym od wrzasku synka i wymuszania wszystkiego potwornym krzykiem…ale przeciez On jest taki grzeczniutki…:)