gdy Kasia zje i śpi, ja mam problemy z ponownym zaśnięciem. I właśnie wtedy najbardziej tęsknię. Do morza, do Jastarni. Patrzę w sufit, albo zamykam oczy i wszystko widzę – jakbym była tam parę godzin wcześniej. Zatoka z małym portem wypełnionym pstrokatymi kutrami; uliczka do portu pełna okrągłych, wysokich lamp; kino z mnóstwem autografów znanych i lubianych, którzy w Jastarni wypoczywali; skrzyżowanie, brudny dworzec, wydmy, ścieżki w lesie, uliczki obsiane czarnymi ślimakami, lądowisko; kościół; chata rybacka, plaża…Znam to miasteczko na wylot, mam go po dziurki w nosie, ale kojarzy mi się z tak dobrymi chwilami, może jednymi z najmilszych w moim życiu, że tęsknie. Jak głupia.
Ewa
Dobrze, że natura wyposażyła nas w wyobraźnię i wspomnienia. 🙂
pakuj mała i leć nad morze a co?:>
dołacz do chłopaków 🙂
Pewnie w przyszłym roku wyruszycie wszyscy razem.
Też mam takie miejsce, do którego tesknię…
Rozumiem Twoje odczucia. Pozdrawiam serdecznie!
ja tez czasami chodze ulicami Edynburga. Czuje wiatr, zapach grzanek. Słyszę rozmowy, autobusy.
Czasem nie lubię swoich tęsknot… Za dużo ich…, czasem bolą tak jakoś wręcz fizycznie, ale z drugiej strony bez nich… byłoby tak … nijako.
ja- pochodząca znad morza, tęsknię za nim co roku przez całe lato…