totalnie odbija (a tak jest teraz, na skutek nieobecności Adasia) to zaczynamy być dla siebie słodko mili i operujemy słowami, które nas śmieszą i których normalnie nie używamy.
„Kochanie, chcesz herbatki” – ja
„Tak żabko” – on
„Misiu mógłbyś umyć naczynia?” – ja
„Skarbie, boli cię brzuszek?” – on
„Słoneczko ty moje, gdzie jest program?” – ja
„Dziękuję kochanie”
„Proszę kotku”
„Tak kochanie”
…
Po kolejnej wymianie zdań w tym stylu, Maciek jęknął: Nie, nie mogę tak dłużej żyć…ropuchu, rudzielcu to mogę do ciebie mówić cały czas.
Ewa
zbyt cukierkowo też nie może być 😉
eee:)
mowie do slubnego 'kochanie' jak cos chce:)
u nas takie słowa istnieją w WaLENTYNKI, na codzień słyszę „co, moje żonidło?” 🙂
to wam odbiło 😉
A mój R. na codzień raczy mnie slodkim Zgagulcu, czy Świnko…Badzo romantycznie, bardzo…
Pewnie nieźle się bawiliście przy tych słodkościach ;-))
Ikea: u nas nie
B: podstępna!
Mortella: ? 😉
MG: a ja np. słyszę: Kubusiu 😉
Thernity: jak napisałam – totalnie 😉
z-nim: Świnko mi się podoba 🙂
woman-room: owszem..do czasu 🙂