Siostra Maćka wyjechała do Egiptu i zostawiła puste mieszkanie w Gdyni. Skorzystaliśmy. Wyjechaliśmy o 5 rano w środę. Kasia część drogi przespała, a na miejscu szybko się zaklimatyzowała. Mieliśmy do dyspozycji duże, dwupoziomowe mieszkanie na cudownym, położonym na wzgórzu osiedlu. Nie jestem przyzwyczajona do takiej czystości wokół bloków 😉 Tam nawet przeskakując przez trawnik miałam wyrzuty sumienia, że nie idę wyznaczonym chodnikiem. Wszędzie malutkie płotki, zadbane krzewy, świetne place zabaw, podjazdy dla wózków i uwijające się sprzątaczki.
Pierwszy raz wyjechaliśmy tak daleko w czwórkę. Codziennie byliśmy na plaży a ponieważ szum morza zawsze działał na mnie kojąco, więc nastroiłam się ogólnie bardzo pozytywnie. Adaś zjadł mnóstwo lodów i nareszcie spędził trochę czasu z nami, a nie z kumplami na boisku. 😉 Kasia to żywe srebro. Szalała w domu, na deptaku w Sopocie i upodobała sobie uciekanie przed falami. Zbierała kamienie, ganiała gołębie a buzia się jej nie zamykała.
Widzieliśmy klauna na ulicy, mnóstwo martwych rybek na brzegu, śpiewających i tańczących Indian, fontanny, bociany, mewy, statki, Cyganie grali dla Kasi, Adam naciągał nas na gry i karty z piłkarzami, obejrzał tandetne figury woskowe na molo, w zamrażalce Magdy było pełno rybnych medalionów (teraz jest ich tam mniej), nie opaliłam się, niczego nie zniszczyliśmy, snuliśmy się to tu to tam nawet w deszcz, jedliśmy gofry z truskawkami, dojechałam do Ikei nie bez przygód, chłopaki pojechali do portu w Gdyni, kupiliśmy dmuchanego, żółtego Teletubisia i gumowego rekina, wejście na trzecie piętro nie przychodzi mi łatwo.
To było dobre.
Dopiero pobyt nad morzem, choć tak krótki, daje wyraźnie poczuć, jak ciężkie jest powietrze w centrum Polski. Nasze mieszkanie wydało się nam okropnie duszne, a wietrzenie niewiele pomaga, bo na zewnątrz też nieprzyjemnie. Minie pewnie kilka dni zanim się oswoimy. Byle do połowy lipca – wtedy kolejny wyjazd – tym razem do Ustki.
A dzień przed wyjazdem Adaś poprosił:
– Daj mi 15 zł na zakupy. Kupię sobie coś na drogę.
– A co ty chcesz kupić?
– No coś do picia, gazetę.
– I na to potrzeba 15 zł?!?
– Aaaaa… bo wliczyłem w to jeszcze naklejki. (z piłkarzami)
Wazne ze obiechaliscie calo i zdrowo i ..wypoczeliscie:)
Bo Gdynia, moja kochana, to Gdynia. Nie ma co porownywać z centralną Polską a z Wroclawiem to wcale.
ja planuję pojechac 1 -go lipca….na jeden dzień:> Na dłużej nie mogę :(( ale muszę zobaczyć Mamę i siostrę.
pojechaliście odreagowac wizytę miłej rumianej? 😉
Morze to zawsze morze!
Nie ma dwoch zdan. Ale Ci zazdroszcze.
hej, ja też byłam w Gdyni w pustym domu znajomych. W piątek tak się zesmażyłam na plaży, że jeszcze mam nogi czerwone i bolące. Wczoraj wróciliśmy zapchaną drogą przez Toruń i znów jestem na dusznych Kujawach;)
Następnym razem daj znać, to popilnuję dzieciaki w tej Gdyni;) buźki
Stęskniona soleil wita. :))
Ewa gdybys haslo chciała…
jedi24@wp.pl
oj jak ja tęsknie za morzem, straaasznie.
kiedy będziecie w tej Ustce??? Może się spotkamy???
U mnie w górach upał jest do zniesienia: zieleń, wiaterek, zimny strumyk. Wczoraj byłam w Katowicach: rozgrzana patelnia, duchota i smród spalin.
I tak mi się to właśnie przypomniało, gdy wspomniałaś o ciężkim powietrzu w centrum.
Marzę o takim wyjeździe, nawet krótkim…
Ja nie wyjeżdżałam nigdzie, ale równie uroczo spędziłam ten wolny czas. Pozdrawiam :-))
b: o tak, wypoczynek był wskazany
kamytchek: jeden dzień…mało
gabrolek: hehe…przedwczoraj spotkałam ją na spacerze, wołała Kasię, powiedziałam dzień dobry i zlekceważyłam…uff
sarahh: morze to morze 😉
pacia: uważaj bo skorzystam 🙂
soleil: ach!
golden: 🙂
missja: też tęskniłam, a jak zobaczyłam to tęsknię jeszcze mocniej
Cleos: napiszę ci wszystko w majlu
orka: no chyba ci zazdroszczę
kronikarz: no to wio!!!
blue-woman: sądząc po twoich ostatnich notkach to jesteś zaświergolona, a to stan w którym każdy dzień wydaje się wyjątkowy 😉