późny ranek wchodzę do pokoju Adasia, kładę się obok niego i przymykam oczy (my już dawno po śniadaniu, którego porę wmusza Kasia, on nadal wyleguje się w ciepłym łóżku).
I tak sobie leżę, pełna matczynych uczuć względem niego.
Nagle słyszę jak nie otwierając oczu mówi:
– Twarożek?
– Yhy
– Ze szczypiorkiem?
– Nie, z cebulą
– O!
– No dobra, postaram się nie odzywać – dodaję odsuwając głowę od jego głowy.
Ewa
oj 🙂
:-))
też czasem się waham, czy ojcowskim chuchem godzi się dziecinę omiatać 😉
mógł być z czosnkiem:))))
Kubulku,ząbki wyszczotkuj…po zapachu Cię poznają;-))
Niedzielny poranek.
– Mamaaaa! Ratunku!!! Od tej waszej cebuli to nawet poduszka mi śmierdzi!!!
domek: oj 🙂
pepegi: twoje to ci jeszcze nic nie powie
skaf: wolałabyś? 😉
Ryan: przejdę ulicą a syn powie – o, mama tu była?
soleil: o, jak miło, bratnia dusza ;P
jeśli już byś przytulała się do mnie w niedzielny poranek to co mi tak czosnek:))))