Ze spaceru zrezygnowałyśmy i zajęłyśmy się czymś innym. (a jesteśmy same, bo chłopaki wyjechali w piątek do Gdyni błagać lato o powrót)
Czas minął nam szybko, a przed spaniem popołudniowym, po opowiedzeniu porcji bajek (o kreciku i lusterku, o Beatlesach, o kreciku i gitarze), w ramach opowieści usypiających przypominałam Kasi co dziś robiłyśmy. Ano że ganiałyśmy się, chowałyśmy, skakałyśmy na kanapie do muzyki, gilgotałyśmy, chodziłyśmy z piłkami pod bluzkami grając na nich jak na bębenkach, malowałyśmy farbami, przelewałyśmy wodę garnuszkami, odkurzałyśmy (ups, to akurat tylko ja, Kasia w tym czasie upajała się pszczółką Mają), maszerowałyśmy, czytałyśmy, śpiewałyśmy kolędy…
Kasia słucha mojej wyliczanki, a na koniec, odwracając się do ściany, dodaje w lekkim wyrzutem:
– I jesce nie skakałyśmy a jednej nodze
Oj, karygodne niedopatrzenie.
Obiecuję poprawę.
😉
U mnie podobnie:)