W tym samym gronie, przy tym samym stole, w podobnej co zwykle atmosferze. Tort plus ciasto, lody, sałatki. Dodatkowo pojawiła się przebywająca akurat we Włocławku Maćka siostra z mężem, ale dosyć szybko się ulotnili, bo byli umówieni ze znajomymi. Zabawkowe pobojowisko, rozdeptane maliny, posikane majtki. Szum, hałas, przebieranki. Wszystko co lubię w takie dni. Solenizant szybko nas opuścił za sprawą wesele, na którym miał zagrać (dzień wcześniej zadzwonił do niego kolega i poprosił…bo zabrakło im gitarzysty…a 300 zł piechotą nie chodzi).
Kasia dorwała się do aparatu (nie mogłam go zabrać, bo co chwila wymyślała komu/czemu nie zrobiła jeszcze zdjęcia). Powstał bardzo fajny zbiór zdjęć jej autorstwa, na którym utrwaliła niekoniecznie to, co ja uznałabym za warte zarejestrowania 😉
Z cyklu: moje zabawki
Jest wygadana i robi świetne zdjęcia. Wróżę jej świetlaną przyszłość.
Bardzo ładne deski podłogowe;)
sosnowe?:)
owszem, sosnowe 😉
ooo jak ja bym chciał umieć tak grać, jak ci na weselach!
bo ja żadnej piosenki tak naprawdę nie umiem od a do zet, tylko się zawsze doktoryzuję nad jakimś detalem, a tylko podziwiam tych, co walną bez zakłóceń całość.
pepeg weź nie drwij ;P