i chwile zadumy w trakcie ustawiania zniczy na grobach rodzinnych, żołnierskich i dziecięcych. Chwile w których gdzieś tam głęboko, wbrew sobie nawet, utożsamiałam się z dotkniętymi stratą matkami, dziećmi, żonami…
Ale więcej było uśmiechu, rozmów w trakcie długiego spaceru, drobnych żartów podczas szukania nagrobków i siebie nawzajem na dużym cmentarzu, zachwytu migotaniem zniczy i ciepłem od nich bijącym. I dobre ciasto było. I sajgon wywołany zabawami najmłodszych.
A jak się okazuje i pretensji było niemało.
Bo:
Wracamy samochodem ze wsi. Pod koniec podróży Adam przedstawia mi statystykę (w notesie!) – w ciągu półgodzinnej podróży miałam trzy pretensje – o dziury na drodze, o marudzenie Adama i o nieczasowe zamknięcie bagażnika.
3 pretensje na pół godziny dają 72 na 12 godzin – podsumował mnie Adam.
Jestem koszmarną matką i żoną.
Zmora normalnie.
Adam jest bomba! 🙂
kłamstewko, kłamstwo, statystyka… 🙂