wybraliśmy się na pokaz psów rasowych organizowany w Hali Mistrzów. Obejmował kilka ras raptem, a i tak oglądać było co. Małe, trzęsące się chucherka, mopsy na pokracznych nóżkach, wyfiokowane pudle czy ogromne potwory z rodziny terierowatych.
Przeszliśmy wokół psich stanowisk i zdobyliśmy niezłą wiedzę co do gadżetów w jakie są one wyposażane. Większość właścicieli miała dla swoich pupili specjalne stoliczki do strzyżenia, czesania, perfumowania i nadawania czworonogom odpowiedniego imidżu. A te zwierzaki stały potulnie przyzwyczajone zapewne do tej całej szopki wokół nich. Najfajniejsze jest to, że psy i ich właściciele byli generalnie podobni do siebie. Mały pieski należały do osób drobnych, delikatnych, a właściciele dużych psisk mieli większe gabaryty i cięższy chód.
Niedaleko miejsca, które zajęliśmy siedział subtelny, szczuplutki pan z rudawym maluszkiem….eee…psem oczywiście. Pan miał kolczyk w uchu i duże oczy. Przed pokazem tulił swojego pupilka i chował w koszuli. I chociaż piesek był przeuroczy, nie wygrał. W jego grupie I miejsce zajęła jaśniejsza suczka paniusi w czarnych atłasach.
Nie zauważyłam żadnych psich odchodów. Czyżby psy załatwiały swoje potrzeby do kaczek tudzież baseników?
Nie kichałam
Kasi najbardziej podobały się…schody, po których wspinali się z nią chłopaki
Gdzie jest Ewa?
z czerwoną kurteczką pod pachą?