Gdy czegoś nie może znaleźć od razu wpada w ryk. Wyje zamiast
szukać, wymuszając szukanie na nas. W domu panika. Gdzie Kasi długopis? Gdzie jej
ulubiony krem? Gdzie tamten zeszyt? Gdzie gałązka rano znaleziona? Masakra po
prostu.
Jak łatwo się zorientować najbardziej zaangażowana (czyt. najgłupsza)
jestem ja.
Wiem, że to niepedagogiczne.
I co z tego?
Zasada „dla świętego spokoju” nie rokuje dobrze na
przyszłość.
I co z tego?
Oczywiście nie zawsze poddaję się od razu. Zdarza mi się ją
przetrzymać, zapędzić do szukania (przy akompaniamencie wycia), ale to twarda
sztuka. Bywa nawet zabawnie.
Ostatnio przepadła naklejka. O średnicy 1cm. Pomarańczowy środek
kwiatka. Znalezienie takiej – łatwizna przecież. W trakcie poszukiwań podejrzenie
padło na Adama – że schował celowo. Wypierał się ze śmiechem. No dobra. Pomiędzy
kartkami, na stole, na podłodze itd. W którymś momencie zalana łzami zołza
odwróciła się plecami do mnie, a tam,! na pupie! poszukiwana część KWIATKA !!!!!
Ewa
niepedagogicznie to przestarzałe słówko 😉
i tego się trzymajmy 😉