Wsiadłam rano do autobusu jak zwykle.
Z tego samego przystanku, o tej samej godzinie. I jak zwykle zaraz po
skasowaniu biletu znalazłam wolne miejsce, usiadłam i wyciągnęłam
książkę.
Po chwili dosiadła się do mnie
dziewczyna i zapytała po cichu:
– Zauważyła pani, że autobus jedzie
inną trasą?
Oczywiście że nie zauważyłam.
Podeszłyśmy do kierowcy, który tylko
potwierdził zmianę rozkładu jazdy.
Wysiadłyśmy na kolejnym przystanku i
popędziłyśmy tam, skąd mogłyśmy pojechać we właściwym
kierunku. Śmiać mi się chciało jak cholera. W przeciwieństwie do
niej.
Dzięki jej przytomności nie
wylądowałam na krańcu miasta. A byłoby tak na pewno, bo gdybym
nawet próbowała zlokalizować swoje położenie na trasie i
dostrzegła zmianę otoczenia to i tak uznałabym ją za objazd,
zatopiła w lekturze, a potem dziwiła gdzie jestem.
A ja, na dodatek, mam niezrozumiały
(nawet dla mnie) problem z ulicami, bo poza kilkoma najważniejszymi
w mieście, nie orientuję się w położeniu pozostałych. Nie
pamiętam nazw.
Hehe
Ostatnio zastanawiałam się nad
istnieniem aniołów stróżów.
Może ten mój pokierował tamtą
sympatyczną dziewczyną? Wiedząc, że brak mi orientacji w
przestrzeni i że w plątaninie ulic jestem jak dziecko we mgle…