W Święto Trzech Króli przyszli do mnie rodzice. Wiedzieli, że do kościoła nie pójdziemy, więc przynieśli nam zestaw podstawowy przydatny przy tej okazji. W papierowej paczuszce kreda, złoto i mirra (opłata – co łaska). Co zrobić z kredą wiedziałam, ale reszta zawartości stanowiła pewien problem. Mama uświadomiła nas, że reszta służy do okadzenia mieszkania.
Więc okadzaliśmy jak się patrzy 😉
Na fali tych emocji Maciek przypomniał sobie o drewnianym krzyżyku i postanowił go w domu powiesić. Ponieważ prawie wszędzie mamy ściany nośne, padło na ścianę w dużym pokoju. Nad wejściem do pokoju Kasi. Jak ona to zobaczyła – zaczęła kręcić nosem. A czemu tu, a jej się nie podoba, a w ogóle to głupi pomysł z tym krzyżem. A potem do pokoju zajrzał niewtajemniczony w plany ojca Adam i zagrzmiał:
– A co tu robi TEN KRZYŻ????!!!????
No nie! Heretycy!
Ciekawa reakcja rodziny. Właśnie zdałam sobie sprawę, że u mnie w domu nie ma żadnego krzyża…
Pozdrawiam
a dlaczego?