Pojechaliśmy do najbliższego naszemu miastu, całkiem niedawno powstałego aquaparku. W czwórkę, co mnie bardzo ucieszyło – bo to już nie norma niestety. Każde z nas było na swój sposób zadowolone. Chłopakom podobała się chyba najbardziej szybka, stroma zjeżdżalnia, mnie delikatniejsza zjeżdżalnia z pontonami, a Kasi możliwość pławienia i kręcenia w kółko w rwącej rzeczce. Były też rury zewnętrzne, na które udało się namówić i Kasię. Zjeżdżała razem z Maćkiem, a ten, dla wzmocnienia efektu darł się wniebogłosy. Po którymś ich zniknięciu w rurze, czekałam na swoją kolej i długo słyszałam wrzaski Maćka typu: Reeekin!!! Aaaaaa!!!! Ratunku!!!!!!! Potwory!!! Nieświadome pochodzenia tych brzmień dziewczynki stojące za mną, ze strachem i nadzieją w głosie komentowały:
– Słuchaj, chyba włączyli jakieś dźwięki!?