Boli tylko czasem. Przyzwyczajam się, że czas ciepła, czułości, wspólnoty mija. Nie oczekuję. Nie dążę. Staram się zająć czymś (to nie jest trudne), nie nudzić (z tym też nie mam problemu). Gdzieś głęboko buntuję się przeciwko takiemu stanowi rzeczy i wierzę, że może być inaczej, ale już chyba nie w naszym związku. My jesteśmy sobą znudzeni, znużeni, zmęczeni. Jedno drugiego nie ciekawi. Razem, ale bardzo osobno.
Nie wybiegam zbyt daleko w przyszłość, bo ta wizja mi się nie podoba. Ale kto wie. Może stanie się coś….nie wiem co….
tak jest w kadym dlugim zwiazku..trzeba sobie znalesc wspolna pasjie..łazenie po górach?
ja wiem, że trzeba, ale mi się już nie chce