Umówiłam Kasię do okulisty. Po przyjściu na miejsce okazało się, że pan doktor jest spóźniony około godziny i dlatego nasze wejście też nie będzie o czasie. W poczekalni kobiety-matki psioczyły na niego ile wlezie. Że wpuścił dziecko z ospą, że nieodpowiedzialny, nie szanuje pacjentów, że jak się płaci to się wymaga. Też wtrąciłam swoje 3 grosze. Wszystkie wchodziły do gabinetu nabuzowane, a wychodziły z uśmiechem. Gdy przyszła nasza kolej, energicznie zgarnęłam Kasię i Wkroczyłam. Już na wejściu mnie zatkało gdy pan doktor wstał i z obiema nami przywitał się uściskiem dłoni. A potem rozpoczął bajerkę. Badał Kasię i rozmawiał. Pytał o zainteresowania, chwalił, zachwycał jej oczami, mądrością, warkoczem pięknie zaplecionym przez mamę. I mnie skapnęło co nieco. Że niemożliwe abym miała syna studenta, że chętnie by zbadał i moje oczy, że zaprasza, że jaka mam taka córka itd. Wow. Zeszło ze mnie powietrze, przytkało deczko, uśmiechałam się subtelnie. Kasia fruwała między fotelem a specjalistycznym sprzętem, natomiast ja… byłam Całkiem Miła.
Oj głupie my, głupie.
pewnie typ faceta- Czaruś:)))
pewnie tak 😉
Muszę chyba zbadać wzrok Olusiowi…:D
oj koniecznie, koniecznie 😉