Powrót do szkoły to dla Kasi powód do radości. Pełna ekscytacji podpisywała nowe książki, pakowała piórnik, przymierzała (stary) tornister. Nie mogła doczekać się spotkania z wychowawczynią, z innymi uczniami, biegania po korytarzu, pisania w nowych zeszytach, odrabiania pracy domowej. Pierwszego września wzięłam urlop, aby razem z nią przywitać nowy rok szkolny i przy okazji załatwić tematy typu świetlica czy stołówka. Kiedy szłyśmy na apel i przeżywałam, że znowu spotka swoich kolegów i koleżanki, czy się zmienili, jak się będą zachowywać przystopowała mnie słowami:
– Tylko nie rób mi wstydu i nie podchodź do nikogo. Żeby nie było jak na półkoloniach.*
– Nie martw się, to zupełnie inna sytuacja przecież
– I co z tego. Pamiętaj.
No dobra, dobra. Byłam grzeczna.
*W trakcie wakacji zapisałam Kasię na półkolonie w miejscu gdzie nigdy na półkoloniach nie była. Nikogo nie znała. Gdy przyszłyśmy na spotkanie organizacyjne i usiadła przy stole z jakimiś dziewczynkami, ja, przed wyjściem i zostawieniem jej na sali, podeszłam do tego stołu niby się pożegnać i rzuciłam coś typu: dzień dobry dziewczynki, poznałyście już Kasię? myślę, że będziecie się razem fajnie bawić… Gdyby można było zabijać wzrokiem, zostałabym wtedy zgładzona spojrzeniem Kasi.