Kasię zabieram do teatru regularnie. Co najmniej od trzech lat chodzimy na większość spektakli dziecięcych w naszym mieście. Ale byliśmy też w Warszawie na Aladynie i dwukrotnie w Płocku. Być może gdybym sama nie ukochała takiej formy „rozrywki” nie dążyłabym do uaktywnienia Kasi w tym kierunku, a tak pilnuję i jestem na bieżąco z wszystkimi atrakcjami kulturalnymi miasta. Kasia jest wdzięcznym obiektem moich działań. Na spektaklach zawsze skupiona, zainteresowana, ciekawa tego co się dzieje na scenie. Wiem kiedy podobało się jej bardziej, a kiedy mniej. A ostatni spektakl podobał się nam obu bardzo. Nie spodziewałam się takiej fajnej i interesującej formy. „Pan Tom buduje dom” to przedstawienie przemawiające do wyobraźni i wyzwalające kreatywność. Na scenie trójka aktorów, dwie drabiny, deska, skrzynia, wiadro, kwiaty w doniczkach, jakaś rurka, latarka, szmatka. Te rekwizyty ożywione słowem, światłem, dźwiękiem i sugestywną grą aktorów stawały się tym czym miały w danej chwili być – samolotem, autobusem, bramą, budką telefoniczną, sklepem… Patrzyłam urzeczona i uśmiechnięta, a Kasia nawet przez chwilę nie pisnęła, że z balkonu trochę gorzej widać i karciła mnie gdy chciałam na gorąco, w trakcie, coś jej do ucha szepnąć.
Polecam jeśli ktoś miałby okazję 😉