Idąc na kolejny spektakl mówię sobie czasem: następny odpuszczę, szkoda pieniędzy, przydałyby się na coś innego… A potem zbliżam się do oszklonych drzwi teatru, dostrzegam nowe plakaty informujące o najbliższych przedstawieniach, widzę ulotki, kolejkę przy kasie i… wchodzę… i staję w tej kolejce, i czytam te ulotki, zastanawiam się, rozważam za i przeciw, docieram do okienka, tylko rezerwuję bilet na początek (aby móc się jeszcze wycofać), a potem, po kilku dniach, w drodze z pracy, podjeżdżam i odbieram zarezerwowany. Bo przecież nie wydaję na siebie, nie kupuję nowych rzeczy, torebek, butów, nigdzie w sumie nie wychodzę…. Teatr to moja odskocznia, pocieszyciel, moja bajka, radość. „Obcowanie” z aktorami, słowem, przekazem na żywo, daje mi porządnego kopa, sprawia że czuję się lepsza, inna, wyjątkowa, bliżej tego co niewypowiedziane, a jakże istotne.
fajnie jest mieć coś takiego swojego 😉
raz sie zyje kochana 😉
nie zaluj!
Teatr jest ważny.
Nie rezygnuj z teatru.
póki mnie stać nie odpuszczę 😉