Natknęłam się na informację o spotkaniu poetyckim przeglądając, jak co tydzień, propozycje weekendowe w moim mieście. Postanowiłam iść, choć nikogo tam nie znałam. Grono lokalnych twórców jest liczne i hermetyczne, wstydziłam się. Sugerowano aby przynieść ze sobą wiersz o tematyce letniej, więc wydrukowałam jeden i schowałam go w torebce. Obawiałam się, że zabraknie mi odwagi, aby podzielić się nim przed tak zacnym gronem. Przyszło sporo osób, bo nawet dostawiano krzesła, co w przypadku tego typu spotkań nie jest częste. „Zabawa” polegała na tym, że chętni czytali wiersze, a potem wszyscy zgromadzeni, przy pomocy zielonych kamyków, głosowali na te utwory, które przypadły im do gustu. Kiedy mikrofon zbliżał się do mnie, zachęcona swobodną atmosferą, wyciągnęłam kartkę, a potem, zaczerpnąwszy kilka oddechów, przeczytałam mój wiersz. Nie, nie zajęłam żadnego miejsca na podium 😉 ale i tak byłam z siebie dumna. Wiersz, w wersji pierwotnej, powstał dosyć dawno, ale może do tego wrócę? Wszakże zbliża się jesień…
Letni (koci) poranek
przechylam kubek z plasterkiem słońca w porannej kawie mrużę oczy a kot zwabiony leniwym gestem oswaja moje dłonie zbudzony chłodem pościeli przekraczasz jasną granicę mruczysz sennie a kot oblizując się ze smakiem odkrywa tajemnicę