Od jakiegoś czasu przygotowuję dla Kasi dodatkowe zadania z matematyki. Codziennie kilka. Bo pojawiły się kłopoty, a to najlepszy sposób – praktyka. Ona się buntuje, dziabie, marudzi, ale rozwiązuje. I są efekty. Któregoś dnia bardzo jej się nie chciało, więc negocjowałyśmy:
– No dobra, wybieraj, dwa trudne czy trze łatwe zadania – zaproponowałam
– Cokolwiek nie powiem, i tak dasz mi trudne – odpowiedziała zrezygnowana – znam cię
Parsknęłyśmy śmiechem. Na szczęście.
Fakt, jak się z dzieckiem nie przysiądzie i nie przypilnuje to czasami ciężko jest mu się nauczyć. Tudzież zechcieć nauczyć 🙂
oj tak, oj tak 😉