Niebo w błękicie, maki i biedronki w czerwieni, chwasty niebieskie, kłujące niespodzianie. Głowa wysoko, oczy jeszcze wyżej, dłonie w obłokach szukające podparcia. Stopy tuż nad ziemią. W butach pszczoły zakręcone. Pająki się panoszą. Trawa łaskocze. W oddechu pewność miejsca, czasu i przestrzeni. A potem w dół, nogi zaplatane, włosy pełne błyskawic jak oczy rozszalałe, kolana zdarte i usta pełne krzyku nie malin. I dwie drogi na krzyż. I szept nie wiadomo skąd. W nosie muchy. Na ramionach strach.