Pojechałam nad jezioro z Kasią i siostrzeńcem. Dzika, częściowo zarośnięta plaża, kaczki spacerujące po piasku, pustka, tylko kilka osób, słońce, łódka z wędkarzami na środku tafli, szyszki, korzenie drzew, ważki. Moje dzieci wzięły badyle i ruszyły na podbój pobliskiego terenu, ja usiadłam na kocu i wystawiłam twarz ku słońcu. W pobliżu kąpała się grupka młodych ludzi. O kąpieli musieli zdecydować spontanicznie, bo kąpali się w tym, w czym przyszli. Potem jedyna wśród nich dziewczyna, poszła przebrać się w krzakach. Wróciła z mokrymi spodenkami w dłoni. Usłyszałam jak mówi – szkoda, że nie mam woreczka.
Ale ja miałam.
Wyciągnęłam go z torby, podeszłam do nich i wręczyłam zaskoczonej dziewczynie ze słowami – proszę, mnie niepotrzebny. Chłopcy patrzyli na mnie podejrzliwie, dziewczyna po chwili zaskoczenia uśmiechnęła się i podziękowała.
– Mogli zareagować inaczej, zbluzgać cię, wyśmiać – stwierdził kolega gdy mu to opowiedziałam następnego dnia
Mogli, bo dziwna czasem ta młodzież jest.
Mogli.
Ale w zasadzie dlaczego mieliby tak zrobić?