Szli pomału, pomarszczeni tacy, szczupli. Długo odprowadzałam wzrokiem lekko przygarbione sylwetki. Jaśniało do nich. I nie wiem co to było? Czy pastelowe ubrania, czy białe czapeczki z daszkiem, które oboje mieli na głowach, czy ten uścisk dłoni, czy płynna niespieszność z jaką oddalali się ode mnie, czy kontrast jaki stanowili wśród kręcących wokół dorosłych i dzieci..