Znamy się wiele lat, a widzieliśmy chyba raz, przypadkowo w sumie. Pisujemy do siebie nieregularnie. To nie są poważne listy najczęściej, choć zdarza się nam zahaczyć o coś na poziomie. Rozbawia mnie. Momentami tak, że nie potrafię powstrzymać parsknięcia przed monitorem. Posiada niesamowitą umiejętność wplatania w zdania absurdów, głupot lub podsumowań na granicy błazeństwa. Ja go śmieszę na pewno. Tak, jest czasem jak pajac, ale na pewno nie jak bałwan. Tak, jestem czasem jak świruska, ale raczej nie jak kretynka. Fajnie, że mi się gdzieś po drodze trafił. Obdarzamy się, nic sobie nawzajem nie dając. Słowa. Bzdury. Śmiech. W dawkach śladowych, ale zbawiennych.
Niewinnie, ale ja bym się bała… samej siebie.
patrz pierwsze zdanie 😉
Dobrze mieć, kogoś takiego 🙂
to prawda, przydaje się 😉