Jadę z kolegą na rowerze. Przed nami pomyka na rowerach czwórka „naszych” dzieci. W tym moja Kasia i jego Szymon – koleżeństwo od przedszkola. (Historia tej pary jest bogata, bo mieli już ślub w przedszkolu, potem rozstanie, potem chodzenie w szkole, potem rozstanie, jakieś sprzeczki, przykrości po drodze… Teraz są dobrymi „kumplami” i należą do jednej, kilkuosobowej paczki w klasie.) Kasi od jakiegoś czasu skończyła się woda. Wiem o tym, ale po drodze nie ma żadnego sklepu. Nagle widzimy jak przed nami, Kasia i Szymon zatrzymują się. On sięga po swój bidon, a ona z niego pije.
– No zobacz tylko – mówi kolega widząc to co ja – bratu to by nie dał, bo się brzydzi, ale Kasi!
Potem w domu powtarzam Kasi to co usłyszałam od taty Szymona, a ona na to:
– Picie z jednej butelki to prawie pocałunek, nie wiesz?
O Matko Boska, wszyscy Święci i całe niebiosa !!!!!