Wiatr włosy muska, twarz w słońcu, wyciągam szyję. Tu uśmiech, tam dobre słowo, powitanie, uścisk, żart. Wokół ludzie, nawet przyjaźni, wokół zdarzenia, nawet ciekawe, emocje, też wyjątkowe. A jednak pustka. Nie patrzę w sufit, nie zamykam w czterech ścianach, nie narzekam. A jednak izoluję. Czasem niezauważalnie, czasem do bólu. Jakbym stanęła na szczeblu, który zaraz pęknie. Spadnę albo wyskoczę wyżej. A może będę chybotać zbyt długo, aż przestanie mi zależeć na zmianie. Nie chcę tej samotności, nie wierzę w nią, wyśmiewam, odpycham. Ale ona jest. Bardzo jest.
zaczniesz pisać wiersze?
pewnie cię to śmieszy 😉 ale pisałam, zawsze wtedy,gdy byłam szczęśliwa