Noga za nogą, wolniej, szybciej, ale wciąż bardziej lekko niż ospale, jeszcze z nadzieją, chociaż bywa że przez łzy. Głowa wysoko, bo szepcze nieznane, a słowa Szymborskiej, tak bliskie codzienności, jednak sterują w ulotność. Zachwyca prawie wszystko i prawie wszystko smuci. W harmonii z tym co głęboko, choć na przekór temu co oczywiste. Pomiędzy nostalgią i wariactwem granica niepewna, niezrozumiała i a może nie ma jej wcale. Wciąż w niedosycie, wiecznie w nadmiarze. Generalnie współbrzmiąc po trochu z każdym, a jednak z nikim.
To chyba mniej więcej tak jak u mnie.
Choć może bardziej jestem po ciemnej stronie.
Dla siebie chcę być bardziej dosłowna. Więc na razie zamknęłam, może na miesiąc a może na rok.
Może ktoś będzie jeszcze pamiętał…
ja poczekam 😉
miło mi gdy tu zaglądasz 😉