Pojechałam zrobić większe zakupy. Uległam presji. Nie w godzinach szczytu, ale jednak. Dodatkowa mąka, cukier, makaron. Nie hurtowo, ale mimo wszystko dwa razy więcej niż zwykle. Staram się już nie komentować nawet całej tej sytuacji skoro i mnie się udzieliło. Nie było tłoku, chociaż wypełnione po brzegi wózki dostrzegłam. I właśnie posiadacze takich przepełnionych wózków, stojąc miedzy makaronami a papierem toaletowym (a raczej pomiędzy wspomnieniami o nich), rozmawiali między sobą:
– Pogłupieli ci ludzie no nie? – podśmiechiwał się jeden
– No daj spokój, pojebało ich chyba