Po powrocie z pracy otworzyłam okno w pokoju, żeby przewietrzyć mieszkanie. Usłyszałam pisk, który skojarzył mi się z odgłosami jakie wydają koty. Mieszkam na parterze, koty bywają tu często. Ale potem ten pisk zmienił się w rechot, śmichy-chichy, aż w końcu w perlisty śmiech. Odsłoniłam roletę i stałam patrząc jak trzy dziewczynki lepią bałwana. Były tak zaabsorbowane, że nie widziały mnie za szybą, stojącej zupełnie na wprost ich dzieła. A tak bardzo chciałam im pomachać. ; )
Dawno nie słyszałam tego typu śmiechu. No miód na serce.
A nie pomagać? 🙂
akurat nie 😉